Otworzyłam oczy, do których natychmiast dotarła olśniewająca biel. Poczułam lekkie mrowienie w ręce, a dokładnie w miejscu zgięcia łokcia. Odwróciłam wzrok w tamtą stronę. Pielęgniarka nachylała się nade mną ze strzykawką, na której widok natychmiast zrobiło mi się słabo. Spojrzała na mnie przelotnie, uśmiechnęła się lekko i odeszła, zostawiając mnie ponownie samą w sali. Kolejny dzień tutaj, w szpitalu. Poranek niczym nie różniący się od innych. Każdy dzień przebiegał tak samo; zastrzyk, kroplówka, śniadanie, porcja leków przeciwwstrząsowych, antydepresanty, dwie godziny tylko dla mnie, obiad, kolejne godziny bezczynności, kolacja, tabletki, zmiana kroplówki, cisza nocna. Wtuliłam głowę głębiej w poduszkę, patrząc w sufit. Tylko czekałam, kiedy wreszcie stąd wyjdę. Codzienna monotonia oraz pacjenci na łóżkach obok potrafili mocno przytłoczyć. Po kilku minutach drzwi ponownie się otworzyły, wpuszczając do środka czwórkę gości.
- Można? - zapytał Andy z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Kiwnęłam lekko głową, podnosząc się na łokciach do pozycji siedzącej. Za chłopakiem podążyli Ellie wraz z rodzicami. Dziwnym trafem na widok ostatniej dwójki cieszyłam się najmniej.
- Jak się czujesz? - zapytała Ruda, siadając na pościeli, kilka centymetrów od mocno poturbowanego brzucha. Pomimo dwóch miesięcy rana nadal była widoczna. Właściwie dziwiłam się, że wszystkie organy pozostały w całości. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi na pytanie.
- Jak się czuję? No cóż, na pewno lepiej niż kilka tygodni temu, w końcu, chyba nie ma szans, żebym czuła się gorzej niż wtedy - odparłam, przez co Elizabeth przygryzła wargi, a reszta towarzystwa zamilkła na jakiś czas. - Dobra, nieważne, jak tam w stadninie?
-Wszystko w porządku, tylko Midnight nie była jeżdżona od... - ojciec zawiesił głos i zmarszczył czoło. - Przynieśliśmy ci kilka rzeczy - zmienił nagle temat. W sumie nie dziwiło mnie to w żadnym stopniu. Zdarzało się to niemal zawsze, kiedy tylko temat mojego wypadku został poruszony. Wbrew pozorom wcale nie jechałam wtedy na Mid, lecz na jej całkowitym przeciwieństwie - Dusty. Mojej klaczy, a jedyną przyczyną tego, co się stało był zwykły idiota na quadzie.
- Dziękuję - westchnęłam w momencie, kiedy na salę wróciła pielęgniarka z tacą. Stanęła w drzwiach, patrząc kolejno na wszystkich zgromadzonych.
- Następnym razem bardzo proszę czytać kartki wywieszone na korytarzu. Jednego pacjenta na raz mogą odwiedzać maksymalnie dwie osoby - stwierdziła, przeciskając się między przyjaciółmi. - Poinformowali cię już, że dzisiaj wychodzisz, prawda?
Uniosłam brwi, słysząc jej słowa. Kto miał mnie poinformować? Kiedy? Pokręciłam głową, na co ona bez słowa postawiła jedzenie na stoliku, odgarniając przy okazji wszystkie znajdujące się tam śmieci.
- Radzę się pakować, zjesz i do domu - dodała, wychodząc. Przenosiłam wzrok to z jednego na drugie, szukając jakiegokolwiek wytłumaczenia, jednak ich miny były równie zdziwione jak moja. Po chwili Andy podniósł się z miejsca, sięgając po moją torbę, a w jego ślady poszła cała reszta, pakując wszystkie moje szpargały, kiedy ja w spokoju jadłam śniadanie. Po posiłku zażyłam leki i skierowałam się do łazienki, aby odświeżyć się i przebrać. Z pomieszczenia obok dobiegały mnie niezrozumiałe szepty, zapewne na mój temat. Kiedy wróciłam cała czwórka czekała na mnie w drzwiach. Spuściłam wzrok, ruszając powolnym krokiem w ich stronę. Przez całą drogę do samochodu szłam pod rękę z Andy'm, przytrzymywana z drugiej strony przez Ellie. W moim mniemaniu nie było mi to potrzebne, jednak przyjemnie mieć przy sobie wsparcie. Przeszliśmy przez recepcję, wyszliśmy na parking i w końcu wsiedliśmy do samochodu. Rodzice z przodu, młodzież z tyłu, ja przy oknie, Ruda w środku, szatyn na końcu. Ruszyliśmy, a ja oparłam głowę na szybie, wyglądając na świat, którego nie widziałam przez dwa miesiące. Koniec czerwca zapowiadał się deszczowo. Idealna wręcz pogoda na zmaganie się ze stanami poddepresyjnymi. Nagle zadałam sobie pytanie - Czy jeszcze kiedyś będę tą samą osobą, co dawniej? Spróbować można, a nawet trzeba, kwestia tylko jak i od czego zacząć.
__________________________________________________________________________________
Hejka. Widzicie? Dałam radę :3 Tak trochę wyjaśnia, trochę nie, wszystko w swoim czasie, tak? Nie można ujawnić szczegółów w pierwszym rozdziale :D Na fabułę mam już taki pomysł... O Jezu. Daj wenę Panie! Cokolwiek się nie stanie, pamiętaj panie, niech meteor walnie... W no. Tylko Nikki wie, nie zamierzam się dzielić. A teraz moi drodzy, wiedzcie, że dla tego rozdziału nie nauczyłam się geografii i będę miała przesrane, dobrej nocy życzę :)
Jestem dumna :3 Wyszedł świetny, dużo można się domyślić, ale nie podałaś szczegółów ;) Opłacało się olać gegrę XD
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial, zapowiada sie naprawdę wspaniale.Tajemniczo, ale ciekawie.Zobaczymy co będzie dalej.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie ładnie tak olewać naukę ;P Ale rozdział wyszedł wspaniały. Taki trochę tajemniczy, ale nie za bardzo. Po prostu idealnie. Pozdrawiam i czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł tajemniczy, a Szałwie tajemnice lubią :D Gratuluję tak wspaniałego rozdziału, weny życzę i mam nadzieję, że już nigdy nie będziesz przekładała bloga ponad naukę, bo potem będą problemy :/ Pozdrawiam i czekam na next :)
OdpowiedzUsuńSupcio! I jak w komentarzu wyżej mam nadzieję, że blog nie będzie ważniejszy od nauki :D Chociaż czasami może xD
OdpowiedzUsuńNie no, rozdział genialny. Musisz mi opisać co się dokładniej stało, bo ciekawość mnie zżera.
OdpowiedzUsuńSuper, że dopiero teraz zobaczyłam, że usunęłaś wszystko i zmieniłaś opowiadanie, ale ok ;_;
Owszem wiem i też nie powiem c: Szablon ładny, choć tamten był.. Nie wiem sprawiał wrażenie milszego xd Ten jest taki chłodny, ale to dobrze, są teraz takie upały, że się przyda. Ładny warstwowy nagłówek, ale to już mówiłam.
OdpowiedzUsuńRozdział znakomity (tak, znam takie słowa XDD), choć poprzednia wersja chyba bardziej mi się podobała idk.
Pozdrawiam i czekam na następny :')