poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 3.



Obudziłam się niechętnie, gdy ciche pukanie przerodziło się w istne dobijanie do drzwi. Otworzyłam oczy, a ciągła ciemność poniekąd mnie przeraziła. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że na twarzy leżała książka, zasłaniając mi widok.
- Otwórz wreszcie, bo zaraz wyrwę te drzwi z zawiasów! - usłyszałam z korytarza podniesiony głos rudej.
- Daj mi spać - warknęłam bez wyrazu, przekręcając się na drugi bok i odkładając powieść na stolik nocny.
- Dam, kiedy w końcu otworzysz - powiedziała, najwyraźniej mocno poirytowana. Niechętnie podniosłam się z materaca i przekręciłam kluczyk, by po chwili ponownie zagrzebać się w pościeli. Zakryłam głowę poduszką, aby przypadkiem nie słyszeć, jak obarcza mnie wszystkimi możliwymi argumentami dlaczego nie powinnam się zamykać w pokoju.
- Kiedy wracasz do jazdy?
Walnęła prosto z mostu. Tylko czekałam na to pytanie, miałam jednak nadzieję, że zaczekają z nim... Na potem. Odsłoniłam oczy, napotykając natychmiast jej świdrujące spojrzenie, które popychało mnie do odpowiedzi. Starałam się uciekać wzrokiem gdzieś na boki, omijać zarówno jej, jak i rozmowy. Doskonale wiedziałam, że przy niej nic tym sposobem nie osiągnę. W końcu to nie Andy, ona nie wiedziała, co to wyrozumiałość. Szybko zaprzestałam poprzedniej techniki i od razu przeszłam do kolejnej - ucieczka. Odrzuciłam kołdrę na bok i ruszyłam w stronę drzwi, które zamknęły się przede mną, wpuszczając do pomieszczenia kolejnego gościa.
- Nie wiem! - wrzasnęłam, zawracając z powrotem do łóżka. Zakryłam się pościelą, w nadziei, że dadzą spokój. Nie przeliczyłam się, siedzieli cicho, gorzej ze mną, bo w końcu zabrakło mi tlenu i musiałam wychylić głowę. - Naprawdę, nie wiem, nie chcę teraz o tym myśleć - powiedziałam spokojniej, a Andy i Ellie puścili do siebie porozumiewawcze spojrzenia.
- Nie będziemy cię zmuszać... Ale w końcu będziesz musiała, przecież mieszkasz w stadninie - zaśmiała się, wychodząc na korytarz.
- Jutro - szepnęłam, zwracając tym samym uwagę obojga. - Ale nie zamierzam zbliżać się do Dusty.

Przerzuciłam siodło przez grzbiet Midnight, wyprostowałam czaprak, zapięłam popręg i zabrałam się za ogłowie. Wyciągnęłam grzywkę spod naczółka i przełożyłam wodze na szyję. Wyprowadziłam klacz na podwórko, wsadziłam nogę w strzemię, chwyciłam się hornu i podciągnęłam do góry, co spowodowało nagły ból żeber. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, jednak i tak usiadłam w siodle. Uśmiechnęłam się, patrząc na świat między uszami.
- Danio na koniu? A cóż to się stało? - Wyczuwalna pogarda bezsprzecznie wskazywała, na to, że słowa te wypowiedziane zostały przez Katy. Odwróciłam się powoli, wlepiając w nią poirytowane spojrzenie.
- Będziesz tu dalej stać bez sensu, czy zrobisz jakiś użytek ze swoich łydek i ruszysz kucyka gdzie indziej? - zapytałam, cały czas obserwując, jak iskierki z jej oczach przeradzają się w istne rozjuszenie.
- Ten kucyk pochodzi z jednej z najlepszych hodowli quarter horse w kraju, więc...
- Więc jedź się tym szczycić gdzie indziej - przerwałam, nie mając najmniejszej ochoty na wysłuchiwanie jej wywodów.
Ellie i Andy wyjechali ze stajni dopiero po kilku minutach. Ruszyliśmy stępem wzdłuż padoków w ciszy, przerywanej jedynie przez ciche ćwierkanie ptaków. Sielska sceneria - łąki mokre od deszczu, las, delikatnie poruszany przez wiatr oraz pastwiska, na których ostał się tylko jeden koń, biegnący za nami przy ogrodzeniu.
- Czy ona nie może się uspokoić? - warknęłam pod nosem, starając się nie patrzeć w stronę gniadego konia. Mojego konia. Kątem oka widziałam, jak rzuca łbem, cały czas kłusując obok.
- Cieszy się, że znowu cię widzi - odparła Ruda, odwracając się do mnie.
- Szkoda, że bez wzajemności - mruknęłam, przykładając łydki, aby przyspieszyć. Wysunęłam się na czoło, skoro mieliśmy jechać w teren, to ja chciałam wyznaczyć trasę. Znając ich nadopiekuńczość, pojechalibyśmy pod górę i z powrotem, co zajęłoby nam niecałe pół godziny, a nawet krócej, gdyby nie fakt, że nie pozwoliliby zagalopować. Na szczęście ja miałam inne plany. Od razu po wjeździe między drzewa skręciłam w jedną z naszych ulubionych ścieżek. Prosta ciągnęła się przez dobre dwa kilometry, stwarzając tym samym idealną przestrzeń do galopu. Nie musiałam nawet dokładać łydek, Mid sama wiedziała, o co chodzi. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech, kiedy wyciągała krok coraz bardziej, przyspieszała i znów zwalniała, kiedy pod nogami pojawiała się nawet najmniejsza przeszkoda, w postaci chociażby kamieni. W końcu jednak odchyliłam się do tyłu i podciągnęłam ręce do siebie, zwalniając ją najpierw do kłusa, potem do stępa. Poklepałam klacz po szyi i w spokoju zaczekałam na pozostałą dwójkę.
- A potem się będzie dziwić, dlaczego jej rodzice nie chcą, żebyśmy jeździli razem w tereny - usłyszałam męski głos kilka metrów dalej. Pokręciłam głową, śmiejąc się pod nosem. Po chwili jednak uśmiech zszedł z mojej twarzy, gdy ponownie poczułam ból w okolicach żeber.
- Dan, coś się stało? - zapytała Ellie, podjeżdżając bliżej.
- Nie nic, po prostu przejażdżka nie była zbyt dobrym pomysłem. Nie wiem jak wy, ja wracam do domu - powiedziałam, po czym zawróciłam konia i ruszyłam kłusem, cały czas trzymając rękę na klatce piersiowej. Oddychałam coraz ciężej i miałam tylko nadzieję, że dojadę do domu.
_________________________________________________________________________________

Skoro Wy możecie się sprężyć, to czemu ja bym nie mogła? :) Rozdział jest, jaki jest - nudny. Ale cóż, tak to jest zostawić bloga na ponad miesiąc i mieć wszystko gdzieś w nadziei, że nikt i tak nie zauważy różnicy... Cieszę się, że mój apel zadziałał i od wczoraj na Bloggerze widnieje u mnie już dziewięć nowych postów :D Miło to widzieć, szkoda tylko, że już doszło do mnie jedno zawieszenie, jedne przeprosiny i jedna informacja o wyjeździe, ale są w końcu wakacje, wszystko zrozumiałe ;-; Dodatkowo jestem nad wyraz zirytowana, z tym, że to już nie tutaj, a przy najbliższej notce na HMOL. Tymczasem miłych wakacji i dobranoc c:

PS Notka pisana wczoraj, publikowana dzisiaj, nieczytana przeze mnie, więc zapewne jest... zła XD

2 komentarze:

  1. Nie ma tragedii, trochę wiary w siebie XD
    Poza paroma drobnymi błędami, o których zresztą Cię już powiadomiłam, wszystko jest super, pięknie, zajebiście.
    Wcale nie nudno, w końcu dowiadujemy się o tajemniczym bólu w żebrach, o tym, że Danio nie stęskniła się za Dusty, pojechali w teren... Nie ma co narzekać, akcja jest c:
    Dzisiaj dziwny komentarz, powiedzmy, że nie pamiętam kiedy pisałam taki no...
    Dziękuje, pozdrawiam i czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak bardzo się cieszę, że w końcu dodałaś notkę na tego bloga *,* Zgadzam się z Nikki. Wcale nie jest nudno, ponieważ co chwilę zaskakujesz nas jakimiś newsami. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń